środa, 18 czerwca 2008

Cokół trybuny odmładzała Hitlerjugend albo ściślej mówiąc, okrę­gowa drużyna fanfarzystów Jungvolku i okręgowa orkiestra HJ. Na niektórych manifestacjach ustawiony z prawej i lewej, zawsze syme­trycznie, mieszany chór mógł również albo skandować hasła, albo opiewać tak popularny wschodni wiatr, który, wedle tekstu, lepiej od wszystkich innych wiatrów nadawał się do rozwijania sztandarów.
Bebra, który pocałował mnie w czoło, powiedział też: „Oskarze, nigdy nie stawaj przed trybuną. Tacy jak my muszą znaleźć się na trybunie!”
Najczęściej udawało mi się znaleźć miejsce między jakimiś dzia­łaczkami Frauenschaftu. Niestety, podczas wieców panie te ze wzglę­dów propagandowych uważały za stosowne głaskać mnie po głowie. Między kotły, fanfary i bębny u stóp trybuny nie mogłem się wmie­szać z powodu mojego blaszanego bębenka; odrzucał on bębnienie lancknechtów. Niestety, nie udała się również próba z gauleiterem Löbsackiem. Ciężko zawiodłem się na tym człowieku. Ani nie był, jak się spodziewałem, wysłannikiem Bebry, ani nie miał, mimo wiele obiecującego garbu, najmniejszego zrozumienia dla mojej prawdzi­wej wielkości.
Gdy którejś niedzieli na trybunie tuż przed mównicą wyszedłem mu naprzeciw, oddałem partyjne pozdrowienie, najpierw popatrzy­łem na niego błyszczącym wzrokiem, potem przymrużając oko szep­nąłem: - Bebra jest naszym wodzem! - Löbsackowi nic nie zaświta­ło, tylko pogłaskał mnie tak samo jak narodowosocjalistyczne panie z Frauenschaftu, a wreszcie - ponieważ musiał wygłosić swoje prze­mówienie - polecił usunąć Oskara z trybuny, gdzie wzięły go między siebie dwie drużynowe z BDM i przez cały czas wypytywały o „tatu­sia i mamusię”.
Nie ma się więc czemu dziwić, że już latem dziewięćset trzydzie­stego czwartego, ale nie w związku z puczem Röhma, partia zaczęła mnie rozczarowywać. Im dłużej, stojąc przed trybuną, przyglądałem się trybunie, tym bardziej podejrzana wydawała mi się owa symetria, którą garb Löbsacka łagodził w bardzo niedostatecznym stopniu. Nietrudno zrozumieć, że moja krytyka dotyczyła przede wszystkim doboszy i fanfarzystów; i w sierpniu dziewięćset trzydziestego piąte­go, kiedy pewnej parnej niedzieli miała się odbyć demonstracja, wmieszałem się pomiędzy muzykantów u stóp trybuny.

Brak komentarzy: