sobota, 21 czerwca 2008

Także i wówczas mama wypluła na kamienie najwyżej pół funta i choćby dławiła się nie wiem jak, więcej nie udało się jej stracić na wadze. Pokazał się tylko zielonkawy śluz - i pokazały się mewy. Nadleciały już, gdy zaczęła wymiotować, krążyły coraz niżej, opa­dły, tłuste i gładkie, biły się o śniadanie mojej mamy, nie obawiały się, że utyją, niczym nie dawały się odpędzić - zresztą kto miał je odpędzić, skoro Jan Broński bał się mew i zakrywał rękami piękne niebieskie oczy?
Ale one nie usłuchały również Oskara, który użył przeciwko me­wom swego bębenka i walił pałeczkami w biały lakier przeciwko tamtej bieli. Nic to jednak nie pomogło, co najwyżej mewy jeszcze bardziej od tego zbielały. Matzerath natomiast wcale się o mamę nie troszczył. Śmiał się i małpował sztauera, pokazywał, jakie ma mocne nerwy, a gdy sztauer prawie już skończył swoje i na ostatek wycią­gnął chabecie z ucha ogromnego węgorza, a razem z węgorzem wy­toczył całą białą papkę z końskiego mózgu, Matzerath co prawda także pobladł, ale wciąż jeszcze udawał zucha, kupił u sztauera za psi grosz dwa średnie i dwa duże węgorze, a potem chciał jeszcze stargować coś z ceny.
I wtedy spodobał mi się Jan Broński. Wydawało się, że zbiera mu się na płacz, mimo to jednak pomógł mamie wstać, jedną ręką objął jej plecy, drugą podtrzymał z przodu i odprowadził ją w stronę brze­gu, co wyglądało śmiesznie, bo mama w swoich pantoflach na wyso­kich obcasach kuśtykała z kamienia na kamień, potykała się przy każdym kroku, a jednak nie skręciła nogi.
Oskar został z Matzerathem i sztauerem, bo sztauer, który znów włożył czapkę, pokazywał nam i objaśniał, dlaczego worek po ziem­niakach był do połowy napełniony gruboziarnistą solą. Sól w worku była po to, żeby węgorze zagoniły się na śmierć, żeby sól wyciągnęła im ze skóry i ze środka cały śluz. Bo jak węgorze znajdą się w soli, to już nie przestaną się miotać, rzucają się tak długo, aż padną martwe i zostawią swój śluz w soli. Tak się robi, jeśli później chce się węgo­rze uwędzić. Wprawdzie jest to zakazane przez policję i Towarzy­stwo Opieki nad Zwierzętami, ale węgorze mimo to muszą się mio­tać. Jakże inaczej, bez soli, można by wyciągnąć węgorzom śluz z wierzchu i ze środka? Później martwe węgorze wyciera się suchym torfem do czysta i zawiesza do wędzenia w beczce nad buczyną.

Brak komentarzy: