Przyznaję, że kamienne płyty w katolickich kościołach, że zapach katolickiego kościoła, że cały katolicyzm w niewytłumaczalny sposób fascynuje mnie do dziś jak, czy ja wiem, jak rudowłosa dziewczyna, chociaż rude włosy chciałbym przemalować, a katolicyzm podsuwa mi bluźnierstwa, które ujawniają raz po raz, że ja, choć nadaremnie, to jednak nieodwracalnie otrzymałem katolicki chrzest. Często przy najbanalniejszych czynnościach, na przykład przy myciu zębów, nawet przy wypróżnianiu, łapię się na układaniu komentarzy do mszy, jak: We Mszy świętej odnawia się przelanie krwi Chrystusa, ażeby płynęła ona dla twojego oczyszczenia, oto kielich krwi Jego, wino stanie się prawdziwe i rzeczywiste, ilekroć krew Chrystusa przelana będzie, oto prawdziwa krew Chrystusowa, przez oglądanie krwi świętej dusza krwią Chrystusa skropiona zostaje, drogocenna krew, zmyty krwią, przy przeistoczeniu płynie krew, korporał krwią splamiony, głos krwi Chrystusowej całe niebo przenika, krew Chrystusa miłą woń rozsiewa przed obliczem Boga.
Musicie państwo przyznać, że w pewnym stopniu zachowałem katolicką intonację. Dawniej nie mogłem czekać na tramwaj nie wspominając równocześnie Najświętszej Marii Panny. Nazywałem ją miłosierną, świętą, błogosławioną, panną nad pannami, pocieszycielką strapionych; panno wsławiona, panno czcigodna, która Jego urodziłaś, matko najmilsza, matko niepokalana, pozwól mi zaznać słodyczy imienia Jezus, jak Ty zaznałaś jej w matczynym sercu swoim, prawdziwie godnie jest to i sprawiedliwie, słusznie i zbawiennie, królowo błogosławiona, błogosławiona...
Owo słówko „błogosławiona” czasami, przede wszystkim gdy co sobota bywałem z mamą w kościele Serca Jezusowego, tak mnie przesładzało i zatruwało, że dziękowałem szatanowi, iż przetrwał we mnie chrzest i dostarczył mi odtrutki, która pozwalała mi co prawda bluźnierczo, ale prosto kroczyć po kamiennych płytach kościoła Serca Jezusowego.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz