To nie takie proste - leżąc tutaj, na wy sterylizowanym metalowym łóżku zakładu dla nerwowo chorych, w polu widzenia oszklonego judasza uzbrojonego w oko Bruna, odtworzyć kłęby dymu kaszubskich ognisk i ukośne smugi październikowego deszczu. Gdybym nie miał bębenka, który przy zręcznym i cierpliwym użyciu przywodzi na pamięć wszystkie mało ważne szczegóły potrzebne do przelania na papier rzeczy najważniejszej, i gdybym nie miał pozwolenia zakładu na to, by moja blacha przemawiała po trzy-cztery godziny dziennie, byłbym biedakiem, który nie może wykazać się posiadaniem dziadków.
W każdym razie mój bębenek powiedział: W owo październikowe popołudnie osiemset dziewięćdziesiątego dziewiątego roku, gdy w Afryce Południowej Wuj Krüger szczotkował swoje krzaczaste antyangielskie brwi, między Tczewem a Kartuzami, w pobliżu cegielni Bysewo, pod czterema jednolitymi w kolorze spódnicami, pośród dymu, strachu, westchnień, w zacinającym deszczu i przesadnie smutnym strumieniu imion świętych, pośród mało inteligentnych pytań i przesłoniętych dymem spojrzeń dwóch żandarmów polowych, nieduży, lecz krępy Józef Koljaiczek spłodził moją matkę, Agnieszkę.
Anna Brońska, moja babka, jeszcze pod osłoną tej samej nocy zmieniła nazwisko: z pomocą hojnie szafującego sakramentami kapłana stała się Anną Koljaiczkową i podążyła za Józefem, nie do Egiptu wprawdzie, lecz do stolicy prowincji nad Motławą, gdzie Józef znalazł pracę jako flisak i chwilowy spokój przed żandarmerią.
Jedynie żeby podsycić trochę ciekawość, nie wymieniam jeszcze nazwy owego grodu u ujścia Motławy, chociaż jako miasto rodzinne mojej matki już teraz zasługiwałby na wzmiankę. W końcu lipca dziewięćsetnego roku - zapadła właśnie decyzja podwojenia cesarskiego programu rozbudowy floty wojennej - mama przyszła na świat pod znakiem Lwa. Pewność siebie i egzaltacja, wielkoduszność i próżność. Dom pierwszy, zwany również domus vitae, pod znakiem ascendenta: łatwo ulegający wpływom Ryb. Konstelacja Słońca w opozycji do Neptuna, dom siódmy albo domus matrimonii uxoris, miała przynieść powikłania. Wenus w opozycji do Saturna, który, jak wiadomo, sprowadza chorobę wątroby i śledziony; którego nazywa się przykrą planetą; który panuje w Koziorożcu i w Lwie święci swoją zagładę; któremu Neptun ofiaruje węgorza i otrzymuje w zamian kreta; który lubi wilcze jagody, cebulę i buraki pastewne; który pluje lawą i psuje wino; zamieszkiwał on razem z Wenus dom ósmy, śmiertelny, i nasuwał myśl o nieszczęśliwym wypadku, podczas gdy poczęcie na kartoflisku zapowiadało nader ryzykowne szczęście pod opieką Merkurego w domu krewnych.
Tutaj muszę przypomnieć o protestach mojej mamy, która stale zaprzeczała temu, jakoby spłodzono ją na kartoflisku. Co prawda ojciec - tyle przyznawała - już tam próbował dopiąć swego, jednakże zarówno jego położenie, jak i pozycja Anny Brońskiej nie zostały wybrane dość szczęśliwie, aby stworzyć Koljaiczkowi warunki do zapłodnienia.
- Musiało to się stać nocą podczas ucieczki albo na furze wujka Wincentego, a może dopiero na Przeróbce, kiedyśmy u flisaków znaleźli schronienie. - Tymi słowami moja mama ustalała zwykle początek swojej egzystencji, a babka, która musiała wiedzieć, jak tam właściwie było, przytakiwała cierpliwie i oświadczała wszystkim: - Pewnie, dzieciątko, na furze to było albo i na Przeróbce dopiero, ale nie w polu: boć tam wiało i deszcz mżył jak diabli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz