Przemawiali albo Greiser, albo gauleiter do spraw szkolenia Löbsack. Na Greisera nigdy nie zwracałem specjalnej uwagi. Był zbyt umiarkowany i później zastąpił go bardziej energiczny przybysz z Bawarii, który nazywał się Forster i został gauleiterem. Löbsack zaś był człowiekiem, który mógłby zastąpić Forstera. Tak, gdyby Löbsack nie miał garbu, przybyszowi z Fürth trudno byłoby zagrzać miejsce w portowym mieście. Właściwie oceniając Löbsacka, widząc w jego garbie znak wysokiej inteligencji, partia zrobiła go gauleiterem do spraw szkolenia. Gość znał swoje rzemiosło. Podczas gdy Forster z brzydką bawarską wymową wrzeszczał w kółko: - Z powrotem do Rzeszy! - Löbsack bardziej wdawał się w szczegóły, mówił wszystkimi odmianami gdańskiej gwary, opowiadał kawały o Bollermannie i Wullsutzkim, umiał przemówić do robotników portowych u Schichaua, do ludności Oruni, do mieszkańców Emaus, Siedlec, Błoni i Pruszcza. Gdy miał do czynienia z zajadłymi komunistami lub gdy paru socjalistów przerywało mu słabymi okrzykami, rozkoszą było słuchać tego małego człowieka, którego garb brąz munduru szczególnie podkreślał i wydobywał.
Löbsack był dowcipny, cały swój dowcip czerpał z garbu, mówił o nim bez żenady, bo takie chwyty zawsze ludziom się podobają. Prędzej on pozbędzie się garbu, twierdził Löbsack, niż zwycięży komuna. Można było przewidzieć, że garbu się nie pozbędzie, że garb jak był, tak pozostanie, garb miał zatem rację, a z nim partia - z czego można wyciągnąć wniosek, że garb stanowi idealną podstawę idei.
Kiedy przemawiali Greiser, Löbsack czy później Forster, przemawiali z trybuny. Chodziło o tę trybunę, którą mi zachwalał mały pan Bebra. Toteż przez dłuższy czas uważałem przemawiającego z trybuny Löbsacka, garbatego i utalentowanego, za wysłannika Bebry, który w brunatnym przebraniu bronił na trybunie swojej, a w gruncie rzeczy i mojej sprawy.
Co to jest - trybuna? Obojętnie przez kogo i dla kogo została wzniesiona, musi być symetryczna. A więc i trybuna na naszych Łąkach koło hali sportowej była trybuną pomyślaną zdecydowanie symetrycznie, od góry do dołu: sześć sztandarów ze swastykami, jeden przy drugim. Potem chorągwie, flagi i proporce. Potem rząd czarnych SS-manów z paskami pod brodą. Potem dwa rzędy SA-manów, którzy podczas śpiewów i przemówień trzymali dłonie na zamku pasa. Potem na siedząco wiele rzędów umundurowanych członków partii, za mównicą również członkowie partii, działaczki Frauenschaftu o macierzyńskich twarzach, przedstawiciele senatu po cywilnemu, goście z Rzeszy i prezydent policji lub jego zastępca.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz