środa, 18 czerwca 2008

Pocałunek Bebry miał jeszcze dla mnie wiele znaczyć. Wypadki polityczne najbliższych lat przyznały mu rację: zaczął się czas po­chodów z pochodniami i przemarszów przed trybunami.
Podobnie jak ja byłem posłuszny radom pana Bebry, tak mama usłuchała napomnień, których udzielił jej Sigismund Markus w pa­sażu Zbrojowni i które z okazji czwartkowych odwiedzin stale po­wtarzał. Choć nie pojechała z Markusem do Londynu - ja nie sprze­ciwiłbym się za bardzo takiej przeprowadzce - pozostała jednak z Matzerathem i widywała się z Janem Brońskim stosunkowo rzad­ko, to znaczy przy Stolarskiej na koszt Jana i przy rodzinnym skacie, który Jana kosztował coraz drożej, bo stale przegrywał. A Matzerath, na którego mama postawiła, na którym, idąc za radą Markusa, pozostawiła swoją stawkę nie podwajając jej, w dziewięćset trzy­dziestym czwartym, a więc stosunkowo wcześnie rozpoznając siły nowego ładu, wstąpił do partii, doszedł jednak tylko do stanowiska zellenleitera. Z okazji tej nominacji, która jak wszystkie niezwyczaj­ne wydarzenia stała się pretekstem do rodzinnego skata, Matzerath po raz pierwszy swoim przyganom, których zawsze udzielał Janowi Brońskiemu za pracę na Polskiej Poczcie, nadał nieco ostrzejszy, ale i bardziej zatroskany ton.
Poza tym niewiele się zmieniło. Z gwoździa nad fortepianem zdję­to portret ponurego Beethovena, prezent od Greffa, i na tym samym gwoździu zawieszono równie ponuro spoglądającego Hitlera. Matzerath, który nie przepadał za muzyką poważną, chciał na dobre prze­świecić niemal głuchego muzyka. Mama jednak, która bardzo lubiła powolne frazy Beethovenowskich sonat, wyćwiczyła je dwa albo trzy razy wolniej, niż należy, na naszym fortepianie i co pewien czas po­zwalała im spływać z klawiszy, nalegała, żeby Beethoven pozostał, jeśli nie nad kozetką, to nad kredensem. W ten sposób doszło do owej najbardziej ponurej konfrontacji: Hitler i geniusz wisieli na­przeciw siebie, przyglądali się sobie, przejrzeli się na wylot, a jednak nie mogli być z siebie nawzajem zadowoleni.

Brak komentarzy: