A gdy już więcej ich nie znalazłem, jakby przypadkiem znalazłem w innych miejscach pieprzniki. A ponieważ rosły one głębiej pod mchem, mój język zawiódł, wyrósł mi za to jedenasty palec, bo dziesięć palców również zawiodło. I w ten sposób Oskar dorobił się trzeciej pałeczki - był już na to dość dorosły. I bębniłem nie w blachę, lecz w mech. I nie wiedziałem już, czy to ja bębnię czy Maria? Czy to mój mech, czy jej? Czy mech i jedenasty palec należą do kogoś innego, a tylko pieprzniki do mnie? Czy ten pan na dole miał swój własny rozum, własną wole? Kto tu płodził - Oskar, on czyja?
I Maria, która u góry spała, a u dołu współdziałała, która chciała niewinnej wanilii i ostrych pieprzników pod mchem, od biedy proszku musującego, ale nie tamtego, którego i ja nie chciałem, który się usamodzielnił, który kierował się własnym rozumem, który dał z siebie coś, czego nie dostał ode mnie, który powstał, gdy ja się położyłem, który miał inne marzenia niż ja, który nie umiał ani czytać, ani pisać, a jednak podpisał się za mnie, który dziś jeszcze chodzi swoimi drogami, który oddzielił się ode mnie już owego dnia, gdy po raz pierwszy go spostrzegłem, który jest moim wrogiem, z którym stale muszę się sprzymierzać, który mnie zdradza i wystawia na sztych, którego chciałbym zdradzić i sprzedać, którego się wstydzę, któremu obrzydłem, którego myję, który mnie brudzi, który nic nie widzi i wszystko wywęszy, który jest mi tak obcy, że chciałbym z nim być na pan, który dzisiaj ma zupełnie inną pamięć niż Oskar: bo kiedy Maria wchodzi dzisiaj do mojego pokoju, a Bruno dyskretnie wymyka się na korytarz, on nie poznaje już Marii, nie chce, nie może, rozwala się leniwie, a tymczasem wzburzone serce Oskara dyktuje moim wargom bełkotliwe słowa: „Posłuchaj, Mario, tak mi się marzy, mógłbym sobie kupić cyrkiel i wokół nas zatoczyć koło, mógłbym tym samym cyrklem zmierzyć kąt nachylenia twojej szyi, kiedy czytasz, szyjesz albo jak teraz kręcisz przy moim radiu. Zostaw to radio, tak mi się marzy: mógłbym sobie zrobić zastrzyk w oczy i znów zapłakać łzami. U najbliższego rzeźnika Oskar odda swoje serce do przekręcenia przez maszynkę, jeśli równocześnie ty oddasz swoją duszę. Moglibyśmy też kupić sobie wypchanego zwierzaka, żeby leżał spokojnie między nami. Gdybym ja zdecydował się na robaki, a ty na cierpliwość, moglibyśmy pójść na ryby i być szczęśliwi. Albo proszek musujący z tamtych czasów, pamiętasz? Ty mnie nazywasz wonną marzanką, ja pienię się, ty chcesz jeszcze więcej, ja ci daję resztę - Mario, proszek musujący, tak mi się marzy!
Czemu kręcisz tym radiem, tylko radia słuchasz, jakbyś nie mogła się doczekać komunikatów nadzwyczajnych!”
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz