niedziela, 3 sierpnia 2008

A gdy już więcej ich nie znalazłem, jakby przypadkiem znala­złem w innych miejscach pieprzniki. A ponieważ rosły one głębiej pod mchem, mój język zawiódł, wyrósł mi za to jedenasty palec, bo dziesięć palców również zawiodło. I w ten sposób Oskar dorobił się trzeciej pałeczki - był już na to dość dorosły. I bębniłem nie w blachę, lecz w mech. I nie wiedziałem już, czy to ja bębnię czy Maria? Czy to mój mech, czy jej? Czy mech i jedenasty palec należą do kogoś innego, a tylko pieprzniki do mnie? Czy ten pan na dole miał swój własny rozum, własną wole? Kto tu płodził - Oskar, on czyja?
I Maria, która u góry spała, a u dołu współdziałała, która chciała niewinnej wanilii i ostrych pieprzników pod mchem, od biedy prosz­ku musującego, ale nie tamtego, którego i ja nie chciałem, który się usamodzielnił, który kierował się własnym rozumem, który dał z sie­bie coś, czego nie dostał ode mnie, który powstał, gdy ja się położy­łem, który miał inne marzenia niż ja, który nie umiał ani czytać, ani pisać, a jednak podpisał się za mnie, który dziś jeszcze chodzi swo­imi drogami, który oddzielił się ode mnie już owego dnia, gdy po raz pierwszy go spostrzegłem, który jest moim wrogiem, z którym stale muszę się sprzymierzać, który mnie zdradza i wystawia na sztych, którego chciałbym zdradzić i sprzedać, którego się wstydzę, które­mu obrzydłem, którego myję, który mnie brudzi, który nic nie widzi i wszystko wywęszy, który jest mi tak obcy, że chciałbym z nim być na pan, który dzisiaj ma zupełnie inną pamięć niż Oskar: bo kiedy Maria wchodzi dzisiaj do mojego pokoju, a Bruno dyskretnie wymy­ka się na korytarz, on nie poznaje już Marii, nie chce, nie może, roz­wala się leniwie, a tymczasem wzburzone serce Oskara dyktuje moim wargom bełkotliwe słowa: „Posłuchaj, Mario, tak mi się marzy, mógłbym sobie kupić cyrkiel i wokół nas zatoczyć koło, mógłbym tym samym cyrklem zmierzyć kąt nachylenia twojej szyi, kiedy czytasz, szyjesz albo jak teraz kręcisz przy moim radiu. Zostaw to radio, tak mi się marzy: mógłbym sobie zrobić zastrzyk w oczy i znów zapła­kać łzami. U najbliższego rzeźnika Oskar odda swoje serce do prze­kręcenia przez maszynkę, jeśli równocześnie ty oddasz swoją duszę. Moglibyśmy też kupić sobie wypchanego zwierzaka, żeby leżał spo­kojnie między nami. Gdybym ja zdecydował się na robaki, a ty na cierpliwość, moglibyśmy pójść na ryby i być szczęśliwi. Albo pro­szek musujący z tamtych czasów, pamiętasz? Ty mnie nazywasz wonną marzanką, ja pienię się, ty chcesz jeszcze więcej, ja ci daję resztę - Mario, proszek musujący, tak mi się marzy!
Czemu kręcisz tym radiem, tylko radia słuchasz, jakbyś nie mo­gła się doczekać komunikatów nadzwyczajnych!”

Brak komentarzy: