niedziela, 3 sierpnia 2008

Leżeliśmy na piasku. Maria w zielonym kostiumie z czerwonymi wypustkami, ja wcisnąłem się w swój niebieski. Piasek spał, morze spało, muszle były rozdeptane i nie słuchały. Bursztyny, które po­dobno nie pozwalają zasnąć, znajdowały się gdzie indziej, wiatr, któ­ry wedle tablicy meteorologicznej wiał z południowego wschodu, powoli usypiał, rozległe, z pewnością przemęczone niebo nie prze­stawało już ziewać; także Maria i ja byliśmy trochę znużeni. Wyką­paliśmy się już, po kąpieli, nie przed kąpielą, zjedliśmy coś niecoś. Teraz wilgotne jeszcze pestki wiśni leżały na morskim piasku obok białych już i wyschniętych pestek z zeszłego roku.
Patrząc na tak widome znaki przemijania Oskar posypywał swój bębenek strużką piasku z jednorocznymi, tysiącletnimi i świeżutkimi pestkami wiśni, zrobił więc zegar piaskowy i próbował wczuć się w rolę śmierci, bawiąc się kośćmi. Pod ciepłym, sennym ciałem Marii wyobrażałem sobie części jej na pewno czujnego szkieletu, delekto­wałem się szczeliną między łokciem a kością promieniową, przebiega­łem jej kręgi w wyliczankach, przez dwa otwory kości miednicznej sięgnąłem do środka i bawiłem się wyrostkiem mieczykowatym.
Na przekór igraszkom, którym oddawałem się jako śmierć z ze­garem piaskowym, Maria poruszyła się. Po omacku, zdając się tylko na palce, sięgnęła do torby plażowej i szukała czegoś, a tymczasem ja resztką piasku z ostatnimi pestkami wiśni obdarzyłem na pół już zasypany bębenek. Ponieważ Maria nie znalazła tego, czego szukała, prawdopodobnie organków, wywróciła torbę do góry dnem; nieba­wem na prześcieradle kąpielowym leżały nie organki, ale torebka proszku musującego o smaku wonnej marzanki.
Maria udawała zaskoczoną. Może i była zaskoczona. Ja byłem naprawdę zaskoczony i powtarzałem sobie ciągle, powtarzam to jesz­cze dzisiaj. Jakim sposobem proszek musujący, owa taniocha, którą kupowały sobie tylko dzieci bezrobotnych i sztauerów, bo nie miały pieniędzy na porządną lemoniadę, jakim sposobem ten bubel trafił do naszej torby plażowej?

Brak komentarzy: