niedziela, 24 sierpnia 2008

Pokój Oliwski. Jak to ładnie i pokojowo brzmi. Wielkie mocar­stwa spostrzegły wtedy po raz pierwszy, że kraj Polaków cudownie nadaje się do podziału. Szwedzi, Szwedzi, jeszcze raz Szwedzi - szwedzki półmisek, szwedzkie pijaństwo, szwedzka gimnastyka. Potem przyszli Rosjanie i Sasi, bo w mieście schronił się nieszczęsny król polski Stanisław Leszczyński. Z powodu jednego jedynego kró­la zniszczono tysiąc osiemset domów, a gdy nieszczęsny Leszczyń­ski uciekł do Francji, bo tam mieszkał jego zięć Ludwik, obywatele miasta musieli wybulić milion.
Potem Polska została trzykrotnie podzielona. Prusacy przyszli nie wołani i na wszystkich bramach miejskich polskiego orła królew­skiego zamalowali swoim ptakiem. Ledwie bakałarz Falk zdążył na­pisać kolędę O, radosna..., przyszli Francuzi. Generał napoleoński nazywał się Raap i po uciążliwym oblężeniu wydusił z gdańszczan dwadzieścia milionów franków. Że czasy francuskie były straszne, tego nie należy podawać w wątpliwość. Ale trwały tylko siedem lat. Potem przyszli Rosjanie i Prusacy i bombardowaniem artyleryjskim podpalili Wyspę Spichrzów. Skończyło się wolne miasto, które wy­myślił sobie Napoleon. Prusacy ponownie znaleźli okazję, żeby wszystkie bramy miejskie zapaćkać swoim ptakiem, zajęli się też tym gorliwie i na sposób pruski ulokowali w mieście 4 pułk grenadierów, 1 brygadę artylerii, 1 batalion saperów i 1 pułk huzarów przybocz­nych. Tylko przejściowo stały w Gdańsku 30 pułk piechoty, 18 pułk piechoty, 3 pułk gwardii pieszej, 44 pułk piechoty i 33 pułk fizylierów. Natomiast ów słynny 128 pułk piechoty odszedł dopiero w roku tysiąc dziewięćset dwudziestym. Żeby niczego nie pominąć, trzeba jeszcze dodać, że w czasach pruskich 1 brygada artylerii została roz­budowana i przekształcona w 1 dywizjon forteczny i 2 dywizjon po­lowy 1 wschodniopruskiego pułku artylerii. Do tego dochodził jesz­cze pomorski pułk artylerii ciężkiej, który później został zastąpiony 16 zachodniopruskim pułkiem artylerii ciężkiej. Miejsce 1 pułku huzarów przybocznych zajął 2 pułk huzarów przybocznych. Nato­miast 8 pułk ułanów tylko przez krótki czas przebywał w murach miasta. Za to poza murami, na przedmieściu Wrzeszcz, skoszarowa­no 17 zachodniopruski batalion taborów.
Za czasów Burckhardta, Rauschninga i Greisera w Wolnym Mie­ście była tylko zielona policja. Zmieniło się to za Forstera w dziewięćset trzydziestym dziewiątym. Wtedy wszystkie koszary z wypa­lanej cegły znów zapełniły się roześmianymi mężczyznami w mun­durach, którzy żonglowali wszystkimi rodzajami broni. Teraz można by wyliczać, jak nazywały się te wszystkie jednostki, które od dzie­więćset trzydziestego dziewiątego do dziewięćset czterdziestego pią­tego stacjonowały w Gdańsku i okolicach albo zostały w Gdańsku zaokrętowane i wysłane na front białomorski. Oskar jednak da temu spokój i powie po prostu: potem, jak się dowiedzieliśmy, przyszedł marszałek Rokossowski. Ten na widok nietkniętego miasta przypo­mniał sobie o swoich wielkich międzynarodowych poprzednikach i z miejsca podpalił wszystko bombardowaniem artyleryjskim, żeby ci, co przyszli po nim, mogli wyszaleć się w odbudowie.

Brak komentarzy: