niedziela, 3 sierpnia 2008

Oczywiście każdy przyzna rację Marii. Tylko Oskar nie mógł zgodzić się z tym pomówieniem. Nigdy bym się nie przyznał przed sobą, że torebka proszku musującego za trzy fenigi potrafiła uwieść Oskara. Miałem wtedy szesnaście lat i byłem skłonny przypisywać winę sobie, może Marii, ale w żadnym wypadku proszkowi musują­cemu, który trzeba strzec przed wilgocią.
Zaczęło się to w kilka dni po moich urodzinach. Sezon kąpielowy wedle kalendarza dobiegał końca. Pogoda nie przyjmowała jednak do wiadomości, że to już wrzesień.
Po deszczowym sierpniu lato pokazało, co potrafi; o jego spóź­nionych wyczynach można było przekonać się z tablicy obok plakatu towarzystwa ratowniczego, który przybito na kabinie kąpielowe­go: powietrze: dwadzieścia dziewięć, woda: dwadzieścia, wiatr: południowo-wschodni, na ogół pogodnie.
Podczas gdy Fritz Truczinski jako obergefrajter lotnictwa przy­syłał pocztówki z Paryża, Kopenhagi, Oslo i Brukseli - facet stale odbywał podróże służbowe - Maria i ja dorobiliśmy się pewnej opa­lenizny. W lipcu mieliśmy swoje ulubione miejsce pod słoneczną ścianą kąpieliska ogólnego. Ponieważ Maria była tam narażona na niezdarne żarty uczniaków z Conradinum, odzianych w czerwone kąpielówki, i nużące zaloty licealisty od Świętego Piotra, w połowie sierpnia porzuciliśmy kąpielisko ogólne i znaleźliśmy o wiele spo­kojniejsze miejsce w kąpielisku dla pań, blisko wody, gdzie grube, podobne do krótkich fal Bałtyku, dychawiczne panie zanurzały się w morzu aż po żylaki pod kolanami, gdzie małe dzieci, gołe i nie­grzeczne, zmagały się z losem, to znaczy kleciły zamki z piasku, któ­re ciągle waliły się w gruzy.
Kąpielisko dla pań; gdy kobiety są między sobą, gdy myślą, że nikt ich nie obserwuje, młodzieniec, którego Oskar ukrywał wów­czas w sobie, powinien zamknąć oczy i nie dopuścić, by stał się mi­mowolnym świadkiem nieskrępowanej kobiecości.

Brak komentarzy: