skip to main
|
skip to sidebar
Kot i mysz
niedziela, 20 lipca 2008
Był sobie kiedyś muzyk, który zabił swoje cztery koty, pochował w śmietniku, opuścił dom i poszedł odwiedzić przyjaciół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nowszy post
Starszy post
Strona główna
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
▼
2008
(320)
►
sierpnia
(112)
▼
lipca
(104)
Podczas gdy historia, obwieszczając na cały głos k...
W parę dni po spotkaniu na zaspiańskim cmentarzu O...
Leo uwijał się skrzętnie przy odnowionej, podobnie...
Znów ruszyliśmy w drogę. Nie wiem, czy Oskar mniej...
Gdy Leo znów zacisnął pięść, byłem gotów iść za ni...
W połowie października wypisano Oskara ze szpitala...
Och, ty szalona kawalerio! Uganiająca się konno w ...
O ile dziś jestem niemal bezbronnie wydany swoim g...
Jadwiga Brońska dostała najpierw nakaz opuszczenia...
Naturalnie to spóźnione zrozumienie nie może mnie ...
Przed chwilą jeszcze raz przeczytałem ostatnio nap...
Krzycząc: „wyłazić!” mieli na myśli Kobielę, Konra...
Tamci wprowadzili do akcji miotacze płomieni, post...
Miałem wygraną w kieszeni. - Tak mi się skarżył b...
Zaczął od fletu żołędnego, nazywał mnie teraz Agni...
Oskar postawił dwie świece na swoim nowym bębenku,...
Wcale nie grał tak źle, jak można by sądzić po jeg...
Grałem zwykłe żołędzie. Zanim wziąłem pierwsze lew...
Trzydzieści dwie karty zostały potasowane, przełoż...
Na krótko przedtem, nim dotarliśmy do magazynu prz...
Wiktor Weluhn pomógł nam przenieść coraz cięższego...
Kiedy uniosłem wzrok znad świeżo nabytej własności...
Oskar leżał, a Jan Broński, mój słodki niebieskook...
Czy woźny nie zauważył mnie? On, który skądinąd po...
Tylko w ten sposób można wytłumaczyć, że Jan kwito...
Położyłem się więc za workami z piaskiem z lewej s...
Jan leżał skulony, schował głowę i drżał. Poznałem...
Oskar za dużo gada o ołowianych żołnierzach, a jed...
Dzisiaj chciałbym powiedzieć, że czułem już brzeg ...
Podczas gdy tego rodzaju bezużytecznie abstrakcyjn...
Oskar ruszył za mężczyznami, którzy dźwigali pojęk...
W każdym razie póki co zostałem w hali nadawczej, ...
W większości pokoi niektóre szyby zawarły już znaj...
Oskar szukał więc Jana i myślał o Kobieli. Kilka r...
Ledwie uporałem się z tymi środkami ostrożności, p...
Spałem w koszu od bielizny pełnym listów, które ch...
Jan Broński został przyjęty przez swoich niezbyt p...
Wysiedliśmy na Targu Drzewnym i poszliśmy pieszo P...
Jan wziął ode mnie bębenek, obrócił, ostukał. On, ...
Jan od razu przerwał swój niestosowny i, jak wyczu...
Czy jeszcze czekałem na Jana? Czy już nie zrezygno...
Oskar widzi siebie bawiącego się gumową piłką jak ...
W początkach lata dziewięćset trzydziestego dziewi...
Jak państwo zauważyliście już przedtem, pod stołem...
Koło pomocy dwa lub trzy razy w miesiącu słychać b...
Koło pomocy dwa lub trzy razy w miesiącu słychać b...
Ta nieudana próba uleczyła mnie na zawsze. Nigdy w...
Nie miało sensu zwracać się o pomoc do Matzeratha,...
Nie chciałem jednak wtedy uwierzyć, że wraz ze śmi...
Cóż mi zatem każe co trzy tygodnie wypowiadać wobe...
Przed wyjściem Maria powiedziała jeszcze: - W piwn...
Dzień odwiedzin: Maria przyniosła mi nowy bębenek....
Był sobie kiedyś muzyk, który nazywał się Meyn i u...
Ja natomiast nie wiem. Nie wiem na przykład, kto s...
Ale odkąd wiara w świętego Mikołaja okazała się wi...
Był sobie kiedyś blaszany bębnista, który nazywał ...
Był sobie kiedyś handlarz zabawek, który nazywał s...
Był sobie kiedyś kupiec kolonialny, który pewnego ...
Był sobie kiedyś SA-man, który zabił cztery kocury...
Był sobie kiedyś zegarmistrz, który nie mógł przyg...
Były sobie kiedyś cztery kocury, które pewnego szc...
Był sobie kiedyś zegarmistrz, który siedział w zam...
Był sobie kiedyś muzyk, który zabił swoje cztery k...
Był sobie kiedyś zegarmistrz, który nazywał się La...
Był sobie kiedyś człowiek, który nazywał się Meyn....
Był sobie kiedyś SA-man, który nazywał się Meyn. Z...
Gdy SA-manowi Meynowi umarł przyjaciel z lat młodo...
Gdy rękawiczki Hysia zatrzepotały ku muzykowi Meyn...
Był kiedyś muzyk, który nazywał się Meyn i umiał p...
Sanitariusze, którzy tuż za mną wpadli do sali, z ...
Popołudnie pełzało po bladoniebieskiej fasadzie mu...
Nazajutrz Herbert sam przystąpił do pracy. Odprowa...
Dzięki temu jeszcze raz trzymając mojego dużego pr...
Dzisiaj wiem, że wszystko nam się przypatruje, że ...
Oczywiście, gdyby co do czego przyszło, nie mielib...
Przysłuchiwałem się, jak Herbert długo i szeroko o...
Przysłuchiwałem się, jak Herbert długo i szeroko o...
Tak było, aż Herbert Truczinski, który nie chciał ...
Tak więc zielone drewno pozostało nadal ozdobą Muz...
Niobe albo „Zielona Maryjką” pozostała więc w Muze...
Dopiero pod koniec osiemnastego wieku, w czasach r...
Gdy w pięćdziesiąt lat później Stefan Batory bez p...
Zielona naga kobieta o bujnych drewnianych kształt...
Te wykupione u komturów lub królów polskich i uroc...
Herbert jeszcze tydzień leżał na kanapie do rozmyś...
Do zaniechania kradzieży skłoniło nas nie tylko ow...
W dziewięćset trzydziestym ósmym podniesiono cła, ...
Gdy przyszedłem w parę tygodni później, Herbert by...
Zanim będę dalej opisywał i objaśniał plecy przyja...
Czego mnie, który leżę w łóżku, wyglądam przez okn...
Ów pan, którego wskazywał drut matki Truczinskiej,...
Matka Truczinska miała małą, okrągłą głowę, którą ...
Kiedy mieszkanie stawało się wówczas za ciasne dla...
Próbowałem co prawda namówić Matzeratha, żebyśmy w...
Dziwnym trafem Raguna nagle i lękliwie wyrwała mi ...
Kelner, który przyniósł nam kawę, był bardzo wysok...
Mówią, że nic nie zdoła zastąpić matki. Już wkrótc...
W małej kotlince leżała zagroda Brońskiego. Stały ...
Profesja Hysia polegała na tym, że po wszystkich p...
Dopiero gdy było już po wszystkim i ludzie zaczęli...
►
czerwca
(104)
Polecane strony :)
Piraci z Karaibów
glum
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz