niedziela, 20 lipca 2008

Jak państwo zauważyliście już przedtem, pod stołem od dawien dawna nadarzała mi się okazja do najciekawszych obserwacji: doko­nywałem porównań. Lecz jakże od śmierci mojej biednej mamy zmie­niło się wszystko! Oto Jan Broński, na górze zachowując ostrożność, a jednak przegrywając partię za partią, na dole nie próbował stopą w skarpetce śmiałych podbojów między udami mojej mamy. Pod kar­cianym stołem tamtych lat nie było już erotyki, nie mówiąc o miło­ści. Sześć nogawek, ukazując różne wzorki w jodełkę, opinało sześć gołych lub odzianych w kalesony, mniej lub bardziej owłosionych męskich nóg; nogi te na dole starały się sześciokrotnie uniknąć choć­by przypadkowego zetknięcia, na górze zaś, uproszczone i powięk­szone w tułowie, głowy, ramiona, oddawały się grze, która ze wzglę­dów politycznych powinna była być zabroniona, która jednak w każdym wypadku przegranej lub wygranej partii pozwalała na usprawiedliwienie, także na triumf: oto Polska przegrała granda z ręki; oto przed chwilą Wolne Miasto Gdańsk wygrało gładko dla Wielkoniemieckiej Rzeszy zwykłe dzwonki.
Można było sobie wyobrazić dzień, kiedy skończą się te gry ma­newrowe - jak pewnego dnia kończą się wszystkie manewry i z racji tak zwanego rzeczywistego wybuchu na powiększonej płaszczyźnie zamieniają się w nagie fakty.

Brak komentarzy: