wtorek, 1 lipca 2008

Ów pan, którego wskazywał drut matki Truczinskiej, nie był jed­nak członkiem mojej rodziny, lecz ojcem Herberta, Gusty, Fritza i Marii.
- Jeszcze mi skończysz, jak twój ojciec skończył - docinała od­dychającemu ciężko, pojękującemu Herbertowi. Lecz nigdy nie po­wiedziała wyraźnie, jak i gdzie ów mężczyzna w czarnych lakiero­wanych ramach znalazł swój koniec bądź też go szukał.
- Kto to był tym razem? - pytała siwowłosa mysz znad skrzyżo­wanych rąk.
- Szwedy i Norwegi, jak zawsze. - Herbert przewrócił się, a łóż­ko trzeszczało.
- Jak zawsze, jak zawsze! Tylko mi nie udawaj, że to zawsze ci sami. Ostatnim razem to byli jacyś z tego statku szkolnego, jak on się nazywał, powiedz, aha, ze „Schlagetera”, może nie, a ty mi gadasz, że to Szwedy i Norwegi!
Ucho Herberta — jego twarzy nie widziałem - czerwieniało po same brzegi. - Te gnoje zawsze rozewrą gębę od ucha do ucha i stru­gają ważniaków!
- Zostaw chłopaków w spokoju. Co to cię obchodzi. W mieście, jak się ich widzi, kiedy mają wychodne, zawsze tak porządnie wy­glądają. Pewnie znów im coś naopowiadałeś o Leninie albo wmie­szałeś się w hiszpańską wojnę domową.
Herbert nic więcej nie odpowiadał, matka Truczinska człapała do kuchni na swoją słodową kawę.
Skoro tylko plecy Herberta wy dobrzały, wolno mi je było oglą­dać. Siadał wtedy na kuchennym krześle, opuszczał szelki na obcią­gnięte niebieskim suknem uda, powoli, jakby wstrzymywały go cięż­kie myśli, ściągał wełnianą koszulę.
Plecy były okrągłe, ruchliwe. Muskuły wędrowały niezmordo­wanie. Różowy pejzaż usiany piegami. Pod łopatkami z obu stron biegnącego w tłuszczu kręgosłupa krzewiły się bujnie rudawe włosy. U dołu kędzierzawiły się, aż znikały w owych kalesonach, które Her­bert nosił także latem. W górę, od brzegu kalesonów aż po mięśnie szyi, plecy były pokryte nabrzmiałymi, przerywającymi gęstwinę włosów, wymazującymi piegi, pomarszczonymi, swędzącymi na
! zmianę pogody, wielobarwnymi, przechodzącymi od sinej czerni do zielonkawej bieli bliznami. Tych blizn wolno mi było dotykać.

Brak komentarzy: