piątek, 18 lipca 2008

Dopiero pod koniec osiemnastego wieku, w czasach rozbiorów Polski, Prusacy, którzy siłą musieli wziąć miasto, wydali królewsko-pruski nakaz usunięcia „drewnianej figury Niobe”. Po raz pierw­szy nazwano ją urzędowo po imieniu i natychmiast ewakuowano, a raczej zamknięto w owej Wieży Więziennej, na której dziedzińcu utopiony został Paul Beneke, z której galerii przeprowadziłem pierw­szą udaną próbę dalekosiężnego śpiewu, ażeby w obliczu najbardziej wyszukanych produktów ludzkiej fantazji, narzędzi tortur, zachowy­wała się spokojnie przez cały wiek dziewiętnasty.
Gdy w dziewięćset trzydziestym drugim wdrapałem się na Wieżę Więzienną i zaatakowałem swoim głosem okna foyer Teatru Miej­skiego, Niobe - wieść gminna nazywała ją „Zieloną Maryjką” lub „Zieloną Maryją” - dzięki Bogu już od lat nie było w izbie tortur Wieży. Kto wie, czy w przeciwnym razie powiódłby się mój zamach na klasycystyczną budowlę.
Musiał być człowiekiem nieświadomym, przyjezdnym ów dyrek­tor muzeum, który wyciągnął Niobe z trzymającej ją w karbach izby tortur i wkrótce po utworzeniu Wolnego Miasta ulokował w nowo powstałym Muzeum Żeglugi. Niebawem umarł na zakażenie krwi, którego ten nadgorliwiec nabawił się podczas umocowywania tablicz­ki głoszącej, że powyżej napisu wystawiona jest rzeźba dziobowa znana pod imieniem Niobe. Jego następca, przezorny znawca histo­rii miasta, ponownie chciał usunąć Niobe. Zamierzał podarować nie­bezpieczną drewnianą dziewczynę miastu Lubece i tylko dlatego, że lubeczanie nie przyjęli daru, mieścina nad Trave stosunkowo cało - prócz swych ceglanych kościołów - przetrwała bombardowania i wojnę.

Brak komentarzy: