Oczywiście, gdyby co do czego przyszło, nie mielibyśmy też nic przeciwko Niobe i jej zapaśniczej naturze. Herbert dobrze wiedział, że owa pożądana przez niego lub niepożądana pasywność czy aktywność nagich bądź na pół rozebranych kobiet nie zależy od tuszy; bywają szczupłe dziewczyny, które nie mogą uleżeć spokojnie, i baby jak piec, w których niby w ospałej stojącej wodzie żadnego prądu nie zobaczysz. Umyślnie upraszczaliśmy sprawę, sprowadzaliśmy wszystko do dwóch mianowników i obrażaliśmy Niobe z premedytacją i coraz bardziej niewybaczalnie.
Tak więc Herbert brał mnie na ręce, żebym obydwiema pałeczkami postukał kobietę po piersiach, aż zrywały się śmieszne chmurki mączki drzewnej z jej spryskanych wprawdzie i dlatego nie zamieszkałych, lecz licznych dziur wygryzionych przez czerwie. Podczas gdy bębniłem, patrzyliśmy jej w owe udające oczy bursztyny. Nic nie drgnęło, nie mrugnęło, nie załzawiło się, nie poruszyło. Nie zwęziło się w rozsiewające nienawiść szparki. W żółtawych raczej niż czerwonawych kroplach odbijało się całe, choć zniekształcone wypukło,
urządzenie sali i część zalanych słońcem okien. Bursztyn mami, któż o tym nie wie! My też wiedzieliśmy o podstępnej naturze tego wyniesionego do rangi klejnotu żywicznego produktu. Jednakże nadal w ograniczony męski sposób dzieląc wszystko, co kobiece, na aktywne i pasywne, tłumaczyliśmy sobie jawną obojętność Niobe na naszą korzyść. Czuliśmy się bezpieczni. Herbert rechocząc złośliwie wbił jej gwóźdź w rzepkę kolanową: mnie kolano bolało przy każdym uderzeniu, ona nawet nie uniosła brwi. Wyczynialiśmy różne głupstwa w polu widzenia napęczniałego drewna: Herbert ubierał się w płaszcz angielskiego admirała, brał w rękę lunetę, wkładał dopasowany do całości admiralski kapelusz. Ja, w czerwonej kamizelce i peruce z długimi lokami, zamieniałem się w pazia admirała. Odgrywaliśmy Trafalgar, ostrzeliwaliśmy Kopenhagę, rozpędzaliśmy flotę Napoleona pod Abukirem, opływaliśmy ten i ów przylądek, w strojach historycznych, to znów współczesnych, pozowaliśmy przed, jak sądziliśmy, aprobującą wszystko lub nie dostrzegającą niczego rzeźbą dziobową o wymiarach holenderskiej czarownicy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz