Przed wyjściem Maria powiedziała jeszcze: - W piwnicy to już niedużo zostało miejsca. Chciałabym tylko wiedzieć, gdzie mam złożyć ziemniaki na zimę.
Uśmiechając się puściłem mimo uszu wyrzut przemawiającej ustami Marii pani domu i poprosiłem, żeby na wysłużonym bębenku wypisała, jak należy, czarnym atramentem kolejny numer, a zanotowane przeze mnie na kartce daty i zwięzłe dane z życiorysu blachy przeniosła do owego diariusza, który od lat wisi na wewnętrznej stronie drzwi piwnicy i poczynając od roku dziewięćset czterdziestego dziewiątego wie wszystko o moich bębenkach.
Maria ulegle skinęła głową i pocałowała mnie na pożegnanie. Moje zamiłowanie do porządku nadal jest dla niej niepojęte, trochę nawet niesamowite. Oskar dobrze rozumie wątpliwości Marii, bo sam nie wie, czemu tego rodzaju pedanteria czyni z niego kolekcjonera rozbitych blaszanych bębenków. Poza tym, jak dawniej, tak i teraz, nie chciałby więcej oglądać owej sterty złomu w piwnicy mieszkania w Bilk. Wie przecież z doświadczenia, że dzieci gardzą zbiorami ojców, że i jego syn Kurt pewnego dnia, gdy obejmie dziedzictwo, będzie w najlepszym razie gwizdał na te wszystkie nieszczęsne bębenki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz