piątek, 18 lipca 2008

Tak więc zielone drewno pozostało nadal ozdobą Muzeum Że­glugi, ponieważ Muzeum Regionalne w Oliwie, Muzeum Miejskie przy Rzeźnickiej i zarząd Dworu Artusa odmówiły przyjęcia owej kobiety, która doprowadzała mężczyzn do zguby.
Brakowało dozorców muzeum. I nie tylko oni wzdragali się przed pilnowaniem drewnianej panny. Także zwiedzający omijali salę z bursztynooką. Przez dłuższy czas cicho było za renesansowymi oknami, które wymodelowanej rzeźbie dawały niezbędne boczne światło. Osiadał kurz. Nie przychodziły już sprzątaczki. Tak niegdyś natrętni fotografowie, z których jeden wkrótce po pstryknięciu galionowej figury zmarł co prawda naturalną, ale w związku z fotografią jednak uderzającą śmiercią, nie dostarczali już prasie Wolnego Miasta, Pol­ski, Rzeszy Niemieckiej, a nawet Francji błyskowych zdjęć morder­czej rzeźby, lecz niszczyli portrety Niobe w swoich archiwach i od­tąd fotografowali już tylko przyjazdy i odjazdy rozmaitych prezydentów, głów państwa i królów na wygnaniu, żyli pod znakiem znajdujących się aktualnie w programie wystaw drobiu, zjazdów par­tyjnych, wyścigów samochodowych i wiosennych powodzi.

Brak komentarzy: