czwartek, 24 lipca 2008

Oskar za dużo gada o ołowianych żołnierzach, a jednak nie może uchylić się od wyznania: na najwyższej półce regału na zabawki, książeczki z obrazkami i gry towarzyskie ciągnął się rząd miniaturo­wych instrumentów muzycznych. Miodowożółta trąbka stała bez­dźwięcznie koło posłusznych działaniom bojowym, to znaczy dzwoniących przy każdym wybuchu granatu dzwoneczków. Z prawego brzegu rozsiadła się zakrzywiona i barwnie wymalowana harmonia.
Rodzice byli do tego stopnia przesadni, że podarowali swojemu potomstwu prawdziwe małe skrzypce z czterema prawdziwymi stru­nami. Obok skrzypiec stał, ukazując swój biały, nietknięty krąg, za­blokowany kilku klockami, a więc zabezpieczony przed stoczeniem się - pewnie mi państwo nie uwierzycie - biało-czerwono lakiero­wany blaszany bębenek.
Z początku nie próbowałem wcale o własnych siłach ściągnąć bębenka z regału. Oskar zdawał sobie sprawę ze swoich ograniczo­nych możliwości i w wypadkach, gdy jego karłowatość zamieniała się w bezradność, prosił dorosłych o pomoc.
Jan Broński i Kobiela leżeli za workami z piaskiem, które zasła­niały od dołu jedną trzecią sięgających do podłogi okien. Do Jana należało lewe okno. Kobiela zajął pozycję przy prawym. Od razu pojąłem, że woźny nie znajdzie teraz czasu, by wyciągnąć i naprawić mój bębenek, który spoczywał pod plującym krwią rannym, z pew­nością coraz bardziej zgniatany; bo Kobiela był całkowicie pochło­nięty czym innym: przez szczelinę pozostawioną w ścianie z wor­ków z piaskiem w regularnych odstępach strzelał z karabinu ponad placem Heweliusza w stronę rogu Tartacznej, gdzie tuż przed mo­stem ustawiło się działko przeciwpancerne.

Brak komentarzy: