Był sobie kiedyś zegarmistrz, który siedział w zamyśleniu przy oknie i obserwował, jak muzyk Meyn wrzucił napełniony do połowy worek do śmietnika, a potem opuścił podwórze, jak w parę chwil po odejściu Meyna pokrywa śmietnika uniosła się i nadal unosiła się coraz wyżej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz